„Idzi i Marchewa na tropie…” to gra miejska poświęcona najsłynniejszemu lubelskiemu poecie Józefowi Czechowiczowi. Gra składała się z 2 etapów. Etap miejski odbył się 4 października w przestrzeni Starego Miasta w Lublinie. Uczestnicy z klas VI i VII szkół podstawowych odwiedzili m.in. Dom Słów Ośrodka Brama Grodzka „Teatr-NN”, Muzeum Czechowicza i Miejską Bibliotekę Publiczną Filia 21. Obecnie trwa etap internetowy. 

W II etapie gry miejskiej uczestnicy mieli za zadanie 1) stworzyć mem przedstawiajacy jednego z przyjaciół (znajomych) Józefa Czechowicza oraz 2) dokończyć opowiadanie o Idzim i Marchewie. Oto jak im poszło:

 

Zadanie 1 MEMY

drużyna KOMB: 

 

 

 

 

 

drużyna BKJM: 

 

 

 

 

 

 

 

 

drużyna PĄCZKI: 

 

 

 

 

 

 

drużyna Shreki: 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zadanie 2 – fragment opowiadania „Idzi i Marchewa na tropie…” -> pobierz 

 

OPOWIADANIE drużyny BKJM:

Szybko doszli do Bramy Krakowskiej i ulicą Królewską dotarli do bramy numer siedemnaście. Chwilę zawahali się, popatrzyli wymownie na siebie i ruszyli naprzód. Za bramą ujrzeli przepiękne podwórze, przypominające bajkową krainę wiecznego dzieciństwa, marzeń i wyobraźni – Nibylandię Piotrusia Pana. Chłopcy, zachwyceni otoczeniem przez dłuższą chwilę podziwiali kreację i pomysł twórców podwórza, ale jeszcze bardziej nurtowało ich pytanie, jaką tajemnicę mogą tutaj odkryć. Nie zastanawiając się dłużej, zaczęli przeszukiwać krok po kroku, kamień po kamieniu, drzewo po drzewie to miejsce. Kiedy zrezygnowani pomyśleli, że ktoś zrobił im głupi żart, Idzi z nadzieją zajrzał do pnia wielkiego drzewa.

     –  Jest! Jest, znalazłem coś! – wykrzyknął chłopiec.

     –  To skarb?! Złoto?! Diamenty?! –  zapytał podekscytowany Marchewa.

     –  Nie. Koperta- odparł Idzi.

     –  Eee, koperta. Znowu- zrezygnowanym głosem westchnął Marchewa.

    Jednak pomimo początkowego zniechęcenia i kilku dni przerwy, przyjaciele postanowili przeczytać list znajdujący się w kopercie. Była tam tylko mała karteczka z kolejną wskazówką. Miała ona zaprowadzić ich do miejsca, w którym ziarna kawy znajdują się między słowami, a mieści się ono na ulicy, która ryb nie widziała.

Idzi i Marchewa długo studiowali mapę Lublina, aż wreszcie znaleźli odpowiednią ulicę i budynek. Była to niewielka kawiarenka literacka na ulicy Rybnej. Tam, mieli odnaleźć jedną z książek Józefa Czechowicza, w której prawdopodobnie miała znajdować się kolejna wskazówka. Chłopcy zaczęli przeglądać tomiki poezji lubelskiego autora. W jednym z nich, przy ,,Poemacie o Lublinie” znaleźli zakładkę z wypisanym drobnym drukiem adresem do rozszyfrowania.

     –  Znowu zagadka. Mam dość  – wymamrotał Marchewa.

     –  Nie możemy się już cofnąć- odparł Idzi. –  Nie jesteś ciekawy co znajduje się na końcu drogi?

     –  Tak, ale powoli zaczyna mnie to nudzić. Chociaż zjedzmy cos na mieście. Jestem bardzo głodny.

     –  Dobra, ale zaraz po obiedzie musimy rozszyfrować zagadkę.

Każdy zamówił dla siebie po kanapce, potem po jeszcze jednej, a Marchewa pochłonął ich aż pięć. Kiedy skończyli jeść, na dworze było już zupełnie ciemno. Nie chcąc odkładać zadania na kolejny dzień, postanowili, że pomimo późnej godziny spróbują jeszcze dzisiaj odszyfrować zagadkę. Długo myśleli nad jej rozwiązaniem, aż w pewnej chwili, niespodziewanie, Marchewa dzięki znajomości historii Lublina wykrzyknął:

     –  To na pewno Złota Trzy! Chodzi o Muzeum Józefa Czechowicza!

     Było już około osiemnastej, gdy koledzy stanęli przed wejściem do muzeum. Idzi energicznie zaczął potrząsać najpierw klamką, potem parę razy zapukał do drzwi. Jednak gdy przez parę chwil nikt ich nie otworzył, odszedł zrezygnowany. Marchewa mimo wszystko nie dawał za wygraną i jeszcze mocniej zaczął walić pięściami do drzwi. Widząc, że efekty jego starań są niezadowalające, zaczął przymierzać się od odblokowania zamka długopisem. Nagle, za ich plecami pojawił się wściekły i wzburzony antykwariusz Kord, który myślał, że chłopcy chcą się włamać, krzycząc i nie dając im dojść do słowa, wywlókł ich do Antykwariatu.

     –  Tak właśnie było- zakończył swoją opowieść Marchewa, przypominając sobie te wszystkie stresujące chwile. – A przecież my chcieliśmy tylko rozwikłać zagadkę tajemniczego listu.

     –  Przecież muzeum powinno być otwarte przynajmniej do osiemnastej  –  powiedział rozżalony Idzi.

                 Misza i antykwariusz, którzy słuchali opowiadania chłopców zaśmiali się i uświadomili ich, że muzeum jest czynne do osiemnastej tylko w wakacje, a od września tylko do szesnastej i mieli wielkie szczęście, że to Kord ich złapał, a nie policja.

Póżniej…

                  Tajemnicze zadanie bardzo zaciekawiło antykwariusza Korda i Miszę. Cała czwórka postanowiła rozwikłać zagadkę od nieznajomego. Następnego dnia, kiedy muzeum zostało otwarte, okazało się, że w środku czekał na nich stary, nieznajomy człowiek z pożółkłym notesem w ręku. Powiedział im, że takie same anonimowe listy z zagadkami dostało więcej osób, ale tylko oni- Marchewa i Idzi, nie poddali się i do końca, z wiarą przemierzali Lublin w celu rozwiązania łamigłówek. Nagrodą dla nich był ów notes, w którym zapisane były pismem odręcznym, nieopublikowane wiersze Józefa Czechowicza. Chłopcy zadowoleni i pewni siebie oddali notes do Muzeum. Zainspirowani swoją przygodą stworzyli później grę miejską pod tytułem ,,Na Tropie”.

***

OPOWIADANIE drużyny PĄCZKI:

Idzi i Marchewa z zaciekawieniem, ale także z odrobiną przerażenia czytali list i patrzyli na mapkę jaką znaleźli w kopercie.

Słowa babci Margarety, żeby nie czytać cudzej korespondencji trochę ich powstrzymywały, ale ciekawość zwyciężała z każdym kolejnym zdaniem anonimowego listu.

Całe pismo było dość zagadkowe, trochę jak podchody, trochę jak labirynt, ale obaj bardzo chciwie zapragnęli dowiedzieć się, co będzie po każdym wykonanym zadaniu.

Enigmatyczny list wprowadził ich w świat odkrywców nieznanego…

Zaczęli od nieznanej krainy „Nibylandii” i „Domu słów”, do którego mieli się udać jako pierwszego etapu poszukiwań…

Kolejne etapy poszukiwań odbywały się nieopodal i na terenie starówki. W każdym z miejsc znajdowali kolejne ciekawe zadania, które należało szybko rozwiązać. Nagleni czasem, spowalniani nerwowością okoliczności i niedopowiedzeń musieli sobie radzić z podchwytliwymi zadaniami.

Pochłaniało ich pisanie wierszy, czytanie poezji Czechowicza, odgadywanie haseł i zdobywanie wiedzy w pobliskiej bibliotece…

Byli zaangażowani całymi siłami…

Nagroda była tuż tuż….

Wiedzieli o tym doskonale, kiedy wykonawszy ostatnie zadanie znaleźli się w Muzeum Czechowicza i próbowali właśnie wejść do niego.

Kord obserwował ich, był wściekły na nich, że to oni odczytali korespondencję, która była przeznaczona właśnie dla niego….

Złapał ich za fraki i zaciągnął do Antykwariatu znajdującego się kilkadziesiąt kroków od Muzeum.


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *